Witaj Paulina!
Postanowiłam odpisać, gdyż stwierdziłam, że bardzo dużo nas łączy. Ja także straciłam nogę w wyniku bardzo ciężkiego wypadku komunikacyjnego. W wieku 8 lat przechodząc przez jezdnie zostałam potrącona przez samochód ciężarowy i moja noga została zmiażdżona doszczętnie. Trafiłam do szpitala tam amputowali mi prawą nogę. jednak na szczęście ktoś inteligentny wpadł na to że kolano jest w miarę sprawne i zostawili mi kolano. jednak kikut był na tyle zmasakrowanym, że mój stan był bardzo ciężki. Skóry prawie na nim nie miałam, także nie wszystkich mięśni. Opatrunki wyglądały podobnie jak twoje: bez znieczulenia, zasłonięta twarz i tego typu historie. I tak parę razy. Jako 8 latka i tak nieźle to znosiłam. ale było ciężko. Potem rodzice postanowili że przeniosą mnie do innego szpitala, do szpitala w Prokocimiu. Tam stwierdzono, że noga była do uratowania i niepotrzebnie ja amputowano. nie zważając na to podjęliśmy walkę o to co nam zostało, czyli kolano. tamten czas nie wspominam wcale, gdyż byłam na takich prochach że wcale nei pamiętam co sie ze mna działo. To może i nawet lepiej, tak myśle. operacja za operacją, przeszczepy skóry i opatrunki pod dość dużym znieczuleniem, bo gdy lekarze usłyszeli, że miałam je robione w tamtym szpitalu na żywca to przerazili się. najgorsze, było potem. przeszczepy sie przyjęły, ale rany na zdrowej skórze nie chciały sie goić. i znowu opatrunki i ten koszmar. Po wielu konsultacjach z gronem lekarzy dermatologów w końcu przepisana zostały mi takie maści i zagoiło się. myślałam ze to koniec, ale jeszcze potem przeszłam parę operacji w których dostosowano mój kikut do tego, aby w końcu było możliwe oprotezowanie w moim dość kiepskim przypadku. Potem rehabilitacja, zapewnianie że wszystko będzie dobrze i takie tam bzdury. Pierwsza proteza była tragiczna źle mi sie w niej chodziło. ale pocieszałam sie że to tylko proteza tymczasowa. Potem z rodzicami trafialiśmy do wielu firm, w których obiecywano nam Bóg wie co na samym początku, potem było jak zwykle obtarcia, źle ustawiona proteza i załamane ręce pana ortopedy, a miało być tak pięknie, bo przecież wszyscy bazowali na częściach firmy Otto Bock. Kwestia oprotezowanie, ze względu na blizny w moim przypadku była bardzo ciężka. I tak sie męczyłam do tej pory, aż w końcu odważyłam się i pojechałam do firmy Otto Bock w Krakowie. Początkowo podchodziłam do wszystkiego z rezerwą bo już dużo przeszłam i miałam doświadczenie z wieloma firmami protetycznymi i zawsze kończyło się tak samo, czyli obtarciami i bólem po dłuższym chodzeniu. Fakt proteza nie była tania i dużo czasu i energii zajęło mi zgromadzenie środków na nią ( w tym pomogła mi bardzo Fundacja Jolanty i Leszka Czarneckich), ale powiem ci było warto. teraz jest taka różnica, że niebo, a ziemia…. zero obtarć, zero bólu. W tym zakładzie też usłyszałam wiele ważnych wskazówek a propos rehabilitacji oraz dbania o kikut, których o dziwo nie usłyszałam od nikogo przez 15 lat!!! Tam personel ma bardzo dużą wiedzę oraz doświadczenie w tym temacie, pomimo iż są to osoby młode, to kontakt z nimi jest bardzo dobry. Ważne jest też wsparcie, które udzielają. Wiem kwestie finansowe są bardzo ograniczające, bo faktem jest iż państwo pozostawia osoby takie jak my samym sobie niestety, ale warto walczyć. Walczyć o siebie. O to, aby być osobą samodzielną. To w naszym przypadku zapewni nam dobra proteza. I jeśli ktoś ci mówił i zapewniał, że będzie dobrze i świetnie to tak nigdy nie będzie. Całe życie już będziemy się zmagać z tym, że nei mamy nogi. proteza też nei będzie wykonana raz i to na całe życie. jej części w trakcie naszego życia będą wymagać wymianie, gdyż nasze ciało ciągle się zmienia, nasz kikut także, a części też się zużywają. To tyle jeśli chodzi o moje doświadczenia z firmami protetycznymi, a jeśli chodzi o twoje samopoczucie, to nei dziwię się że wpadłaś w depresję po tym co przeszłaś. Bardzo ciężko mi czytało się twoje przejścia po wypadku, gdyż to tak jakbym cofnęła się w czasie i widziała samą siebie. Może będzie to banalne co powiem, ale dziewczyno nie załamuj się! walcz o sobie! Bo jeśli sama o siebie nie zawalczysz to nikt za ciebie tego nei zrobi. jesteś młodą osobą i wszystko jeszcze przed tobą, twoje najlepsze lata. A tymi przeciwnościami losu się nei załamuj, każdy z nas je ma i nie pocieszę cię, bo w przyszłości będzie wiele trudnych sytuacji, ale to nei oznacza że masz sie nim bezwładnie poddawać... Fakt ta historia naprawdę nadaje się do telewizji i dobrze by było ostrzec inne osoby, gdyż tacy oszuści żerują na niewiedzy i nieszczęściu takich osób jak my. Nie wiem czemu nie chcesz zgłosić sie do tv z tym problemem i przestrzec innych. na takim forum jak to, niewiele da się zdziałać, a tak na prawdę nie masz ty się czego wstydzić, zostałaś po prostu ofiarą mega oszustów... Według mojej filozofii życiowej zła energia do nich wróci w ten lub w inny sposób. Ale nie wyklucza tego że ta sytuacja wymaga nagłośnienia i interwencji bez dwóch zadań! Oczywiście policja ( ale widzę że już takie działanie podjęłaś ) i uważam że reportaż na ten temat też by sie przydał, ale to już zostawiam twojej decyzji... wiem, że czujesz się okropnie z tym wszystkim, na pewno chciałabyś o tym zapomnieć, ale powiem ci coś co kiedyś usłyszałam mądrego:"przeszłości nie należy wymazywać z pamięci, trzeba ją zostawić za sobą i iść dalej ale nei zapominać, bo wtedy możemy utracić siebie...". I to jest racja, początkowo ciężko jest się uporać z przeszłością, gdy rany są zbyt świeże, ale potem patrząc na blizny po latach możemy zdać sobie sprawę, że to co przeszliśmy uczyniło nas tym kim jesteśmy. Najważniejsze żeby być człowiekiem dobrym i mądrym, bo cóż po nas pozostanie gdy nas zabraknie, chyba tylko obraz nas samych w sercach innych ludzi… dlatego życzę ci dużo siły w tych zmaganiach. W zmaganiach ze sobą i jakże trudną rzeczywistością. Przepraszam za błędy ortograficzne i niezbyt dobrą składnie ale z polaka z wypracowań zawsze miałam 3. Pozdrawiam Cię serdecznie Justyna