Hej

Sama jestem jedną z takich osób, aczkolwiek amputacje miałam w 1991r., byłam właściwie dzieckiem, no może już nastolatką. Na szczeście jednak miałam przy sobie grono wspaniałych przyjaciół, choć nie przeczę że był moment kiedy tupnęłam nogą i miałm wszystkiego dość. Na szczęście w pewnym momencie stwierdziłam że nie ma co użalac się nad soba, nad swoją wagą, brakiem włosów, apetytu, kolejnymi długotrwałymi chemioterapiami, licznymi wyjazdami, wymiotami (albo ich brakiem), nieprzespanymi nocami. . Wzięłam się w garść i jestem dumna z siebie, z moich rodziców, przyjaciół, bo tak naprawdę to, kim jestem teraz, albo inaczej - że jestem z nimi, wami, - zawdzięczam im, ale również i całemu odziałowi który był w tychchwilach przy mnie i dla mnie. Pozdrawiam cieplutko!